Wyjechałam skuszona pozytywnymi opiniami i przekonaniem, że Kubę trzeba zobaczyć, ale opinie najwyraźniej są moderowane, a za cenę tego wyjazdu można było pojechać w wiele innych, ciekawszych miejsc. Po pierwsze, na Kubie naprawdę nie ma nic ciekawego, po drugie, Kubańczycy należą do narodów mało sympatycznych (mówię płynnie po hiszpańsku), poziom lenistwa, braku organizacji, niedbałości i oszukiwania turysty na każdym kroku jest przerażający. Rozumiem argument, że u nas za komuny było tak samo, ale... nie było, byliśmy znacznie bardziej pracowici, choć na pewno nie aż tak beztroscy. Najgorszy jednak jest ich poziom agresji wobec zwierząt, razi to okropnie. Generalnie, wyjazd jest bardzo drogi, za wszystko się przepłaca, małą butelka wody mineralnej 8 złotych, puszka czegokolwiek 6 złotych (przy założeniu, że da się to cokolwiek kupić). Koncepcja wożenia prezentów dla Kubańczyków jest absolutnie niepoważna, wszystko przywiozłam z powrotem do kraju po kilku rozmowach z nimi. Bardzo zastanawia mnie tragiczny poziom organizacji wyjazdu, gdzie biuro wie, że jest problem z wodą pitną na trasie i nie stara się jej zapewnić dla turystów w autokarze. Hotele śmierdzące, niedziałające windy, brudne pokoje, mrówki, robaki, brak ciepłej wody, permanentnie nieświeże jedzenie. Słabiutka pilotka bez praktyki i z bardzo słabiutkim hiszpańskim niepotrafiąca rozwiązać żadnego problemu, w hotelach nieobecna. Próby łatania programu wszechobecnymi drinkami... niepoważne