W wybranej destynacji mamy wiele świetnych hoteli. Wybierz, kiedy chcesz jechać i sprawdź nasze propozycje.
Zielone klify i górskie krajobrazy idealne do trekkingu
Malownicze wioski rybackie i spokojne zatoczki
Zachwycająca przyroda wyspy oraz liczne piesze trasy przez lasy wawrzynowe
Przeciętny, trzygwiazdkowy hotel, od którego nie ma co zbyt wiele wymagać. Dla kogoś kto oczekuje ładnego i pięknego miejsca, z pewnościa obiekt ten nie znajdzie uznania. W zasadzie należałoby potraktować to miejsce, jak bazę noclegową - wówczas nie będzie zawodu i zgrzytania zębów :) A tak na marginesie to samo miejsce (mam na myśli miasto i okolicę) jest wspaniałe... gorąco polecam. Warto wynająć samochód na miejscu (ok. 35-45 euro/dzień) i pozwiedzać okolicę. Naprawdę jest co oglądać. To z pewnością ostudzi emocje hotelowe. Przyznam się, że zostawaliśmy w hotelu tylko i wyłącznie na noc, więc zostaliśmy niewzruszeni do samego końca naszego pobytu. Portugalią jest cudna, pachnąca i gorąca. Trzeba tam jechać !! Luiza
Hotel ma ponad 40 lat. Jeden ze starszych hoteli w tej części wyspy. Ale czysty, zadbany jak na swój wiek. Umeblowanie modernizowane, podobnie jak wykładzina i ściany - ale nie oczekujcie cudów! Hit to 14" TV. Łazienka z dużą wanną, woda z boilerów (dwa w łazience - wystarczają z zapasem). Historyczne rozwiązanie to dwa osobne krany w umywalce - polecam fanom rozwiązań kolonialnych i ekologom :). Świetna jest lokalizacja! To hit tego Gargulca (jak ochrzciliśmy ten hotel). Tuż poniżej głównej ulicy, od strony oceanu. Co oznacza świetne widoki na ocean i wyspę (góry), o ile pokój jest od strony oceanu. Oznacza także względną ciszę. Lokalizacja o niebo lepsza niż w dzielnicy hoteli, gdzie mieszka się jak na ciasnym osiedlu, a z okien pokoju widać ... hotel po drugiej stronie ulicy. W Gargulcu perspektywa i widoki (wschody lub zachody słońca) są super. 150 metrów ulicą w dół do Lido - płatnego miejskiego zespołu basenów (wejście 3EUR). To nowe kąpielisko: kilka tarasów słonecznych z leżakami, wielgachny basen, brodzik, bary, restauracje itp. Polecamy. Obok hotelu praktycznie zaczyna się promenada odchodząca w przeciwnym kierunku niż centrum miasta. Wzdłuż wybrzeża, w wielu odcinkach wykonana w ostatnich kilku latach - idealna na spacery, bieganie lub tour np. po kawiarniach. Promenada jest rzeczywiście bardzo ładna i gwarantuje imponujące widoki na ocean. Zejścia do samego oceanu nie ma nigdzie poza lido. Promenada wiedzie szerokimi półkami skalnymi lub tarasami. Około 3 km od hotelu w kierunku od centrum, w dzielnicy hoteli - nowoczesne centrum handlowe typu mal. Tuż obok hotelu kilka świetnych restauracji, wystarczy przejść na drugą stronę ulicy przy której stoi hotel. W tym zespole gastronomiczno-handlowym jest także czynny codziennie market, nie trzeba więc zabierać konserw :). Market (cała sieć na wyspie) to Pingo Doce takie skrzyżowanie Biedronki z Piotrem i Pawłem. Jest tu wszystko łącznie z alkoholami i chemią kosmetyczną. Fani Jasia Wędrowniczka będą zachwyceni cenami :). Jest także osobny sklep z winami. Świetny wybór i niezłe ceny. Po co tyle o możliwościach wyżywienia? Bo jedzenie w hotelu jest haniebnie ohydne. Nie wykupujcie obiadokolacji, poprzestańcie na śniadaniach. Na śniadanie (bufet hi, hi, hi) jest najtańsza z możliwych mielonka i najtańszy z możliwych żółty ser. Koniec kropka. Aaa czasami jest jeszcze najtańsze z możliwych salami. A jak mielonka już się nie nadaje to ją obsmażają i podają w bemarze jako danie gorące. Do tego na gorąco najgorsze parówkowe na różne sposoby (jednego dnia gotowana, kolejnego - ta sama smażona). Z zielonego na bufecie króluje surowa marchew w wiórkach! Surowa, a nie żadna surówka. Po prostu siekają marchew i podają ją wraz z sałatą. Czasami ogórek zielony i raz na kilka dni śladowe ilości pomidora. Jeżeli jadacie na śniadanie pomidory - trzeba sobie kupić w markecie i przynosić ze sobą. Na gorąco raz podali boczek, a w połowie turnusu podali jajka sadzone i bekon. Boże, co się wtedy działo! Ludzie płakali ze szczęścia , a część nie mogła uwierzyć w to co się stało. Zatem - śniadania to kpina, stąd tak ważne jest położenie hotelu obok zespołu fajnych restauracji i tańszych barów oraz marketu. Do centrum Funchal około 2,5 km - akurat na miły spacer. Po drodze piękny park miejski. Samo centrum to ładna aleja główna, marina i mnóstwo wąskich uliczek starego miasta. Wiele sklepów, kafejek (wiele z nich lokalnych, nie dla turystów). Kilka ładnych placy miejskich, kolejny park-skwer. Generalnie - świetne miejsce na spacery i w dzień i wieczorami, gdy uroku dodaje gra świateł. No i w centrum jest największy mal - otwarty 30 listopada 2007. Nie warto wykupywać wycieczek autokarowych - warto wynająć samochód (od 110 Euro za 3 dni) i pojeździć po wyspie wg przewodnika. Tutejsze góry (podjazdy) bywają imponująco strome i kręte ale widoki zapierają dech w piersiach - jest przepięknie. Mnóstwo zieleni i w ogóle. Samochód na jeden dzień - to za mało, 3 dni - w sam raz, by zwiedzić wyspę od końca do końca, a warto to zrobić. Warto też przewieźć się kolejką linową z centrum Funchal w góry. Bilet w obie strony 14,5 Euro od osoby. Bilet w jedną stronę 10 Euro. Próba zejścia z góry na nogach - 5 godzin błądzenia i pokorny powrót taksówką - nie warto (znajomi próbowali). Kolejka linowa biegnie nad miastem, wrażenia i widoki - super. Co jeszcze? Klubów i dyskotek nie udało się nam znaleźć. Może w sezonie, ale nie w listopadzie. W listopadzie Madera to taki Ciechocinek - rządzą emeryci niemieccy i angielscy, a średnia wieku na ulicach przekracza 70 lat. Jest ich tu zatrzęsienie co ma i plusy i minusy, jak wszystko. Taki przekrój turystów utrzymuje się tu podobno do kwietnia. Bywają też młodsi, no i oczywiście dużo jest młodzieży lokalnej i młodszych mieszkańców wyspy. Pogoda - 3, 4 razy dziennie przelotny deszczyk, czasem krótki deszcz. Ot takie kilkuminutowe płukanie. Jak nie weźmiecie z Polski parasola - na wyspie można kupić od 5 Euro. Warto też zabrać lekką kurtkę od wiatru. Po pierwsze jak na dole w mieście jest +20C, to w górach jest +7, +9C stopni, po drugie jak słońce schowa się za chmury, a bywa ich dostatek, to robi się chłodno. Pogoda w listopadzie - jak bardzo słoneczny wrzesień w Polsce. Chodzi się i w krótkich spodenkach i koszulkach czy wręcz w kostiumie kąpielowym (chwilowo) i w bluzie z długimi rękawami do długich spodni. Raz lekkie sandałki na gołe stopy, a niedługo po adidasy i skarpety. Puentując: Gargulec to nie jest hotel na "wymarzony doroczny urlop". To dobre miejsce dla kogoś, kto wyskakuje na tygodniowy pobyt na Maderze i nie zależy mu, by było to bajeczne przeżycie roku. Dla par, które po prostu chcą przez tydzień odpocząć i nacieszyć się swoim towarzystwem z dala od Polski, obowiązków czy ewentualnie od dzieci. Dla par, które nie marzą o wylegiwaniu się na plaży pod palmą czy o smażeniu się na hotelowym basenie, ale o wygodnej turystyce tj. spacerach i zwiedzaniu, podróżowaniu wynajętym autem lub stadnie - autokarem. Dla tych którzy cenią sobie przyrodę, lubią góry i morze, którzy docenią zapierające dech widoki (z samochodu hi hi hi), ale lubią też pochodzić po wąskich uliczkach kolonialnego miasteczka. Gargulec to dobra, wygodna baza. Pokój i łazienka ekonomiczne OK, miły personel recepcji i pokojowe. Personel restauracji jest zaś taki sam jak jedzenie które podaje - dno. Śniadania katastrofa. W razie pytań - piszcie. Pozdrawiam.
Hotel moim zdaniem bardzo przyzwoity dla osób nastawiających się na zwiedzanie (a jest co), nie należy do najnowszych i najpiękniejszych ale w końcu nie jedzie się po to aby podziwiać hotel i spędzać w nim większość czasu. Lokalizacja dobra, blisko do sklepów, restauracji, kafejki internetowej, przystanków autobusowych (polecam jednak wynajem samochodu na 2-3dni można wtedy objechać całą wyspę). Minus lokalizacji - jest trochę głośno w nocy ze względu na ruch uliczny. Śniadania w formie szwedzkiego stołu - każdy znajdzie coś dla siebie.