Tatrzańskie szlaki w 7 dni– rusz na wędrówkę po górach
Mimo ponad 20 lat wyjazdów w ten zakątek kraju, wciąż odnajduję w nim coś wyjątkowego, zaskakującego i pięknego. Poznajcie Tatry z perspektywy pieszego turysty, miłośnika gór i przewodnika. Opuśćmy Krupówki i wybierzmy się wspólnie w podróż po górskich szlakach.
Tatry to miejsce, gdzie przygodę z górami zaczynali najwybitniejsi polscy alpiniści i himalaiści. To tu wielu z nich wciąż przygotowuje się na wyprawy, doskonali zdolności czy ćwiczy przed kolejnymi wyzwaniami. To również jeden z bardziej popularnych kierunków turystycznych w naszym kraju.
Propozycja opisanej przeze mnie wprawy to pewnego rodzaju plan wyjściowy. Każdy może go dowolnie modyfikować, dostosować do możliwości, czasu, pogody czy chęci. To wariant, który nie raz dostarczał mi mnóstwo radości i odpoczynku, powtarzałem go w trakcie wielu dłuższych lub krótszych wyjazdów. Plan zakłada przejście górną partią polskiej części Tatr, kończąc wyprawę nawet na Rysach. Podczas podróży poznamy w szczególności część Tatr Wysokich.
Każde z tych miejsc możemy wziąć pod uwagę na oddzielną wyprawę, po której wracamy do hotelu czy pensjonatu. Warto wybrać coś dla siebie.
Na zachodnim skraju polskich Tatr – Dolina Chochołowska
By zobaczyć jak najwięcej, naszą podróż sugeruję zacząć w Dolinie Chochołowskiej, na zachodnim skraju polskich Tatr. Jest ona obok Doliny Kościeliskiej jedną z popularniejszych na rodzinne spacery. Z okolic Schroniska Na Polanie Chochołowskiej można wyjść na wiele technicznie nietrudnych, a widokowo pięknych miejsc – Bobrowiec, Wołowiec, Trzydniowiański Wierch. Mając dużo energii, chęci i czasu, warto się w nie wybrać, by podziwiać magię Tatr w całej okazałości.
Przez Iwaniacką Przełęcz do Hali Ornak
Z Doliny Chochołowskiej czarnym szlakiem dotrzemy do Siwej Przełęczy, a stamtąd na Ornak i przez Iwaniacką Przełęcz do schroniska leżącego na końcu Doliny Kościeliskiej – na Hali Ornak. Osoby mniej doświadczone lub mające mniej czasu mogą od razu udać się z Doliny Chochołowskiej prosto na Iwaniacką Przełęcz i do schroniska Ornak, jednak ominą je widoki z Siwej Przełęczy oraz możliwość napotkania orłów czy innych przedstawicieli fauny tych terenów.
Czerwone Wierchy
Kolejny dzień to długa wędrówka w kierunku Czerwonych Wierchów. To jedno z najurokliwszych, a zarazem mniej popularnych miejsc w polskich Tatrach. Ciemniak, Krzesanica, Małołączniak i Kopa Kondracka są szczytami mieniącymi się wspaniałymi kolorami wiosną i jesienią. To również piękne widoki na Słowację czy drugą stronę Giewontu.
Z Doliny Kościeliskiej mogę polecić dwie drogi. Mniej otwartym wariantem jest Dolina Tomanowa. Szlak długi czas biegnie lasem, bez dużych podejść w pierwszej części trwającej około 1,5 h. Drugie tyle czasu będziemy musieli poświęcić na małą wspinaczkę ku szczytowi Ciemiaka.
Drugi wariant wejścia na Czerwone Wierchy to czerwony szlak rozpoczynający się niemal na skraju Doliny Kościeliskiej – tuż przed pierwszą od Kir halą. Dotrzemy nim do Ciemiaka. Podejście jest raczej stałe, a widoki pojawiają się szybciej.
Którymkolwiek z wariantów byśmy nie ruszyli – ostatecznie osiągniemy cel – Czerwone Wierchy. Z Kopy Kondrackiej zejdziemy do jednego z mniejszych, urokliwszych schronisk tatrzańskich: Schroniska na Hali Kondratowej. To miejsce, z którego spokojnie można wrócić niebieskim szlakiem do Zakopanego (Kuźnic).
Kasprowy Wierch i Schronisko Murowaniec
Czas na jeden z bardziej popularnych szczytów w polskich Tatrach - Kasprowy Wierch. Można na niego wjechać koleją liniową z Kuźnic albo wybrać jeden z licznych szlaków pieszych. My rozpoczniemy ten etap od podejścia zielonym szlakiem ze Schroniska Na Hali Kondratowej na przełęcz pod Kopą Kondracką.
Czeka nas droga przez Suche Czuby. Namiastka Tatr Wysokich, droga na Kasprowy Wierch – piękna, widokowa, biegnąca po grani, z dużą liczbą urwisk. Sama trasa jest bezpieczna, ma charakter trawersu. Jest dobrze oznakowana i widoczna. Warto przejść ją niespiesznie, podziwiając zarówno widoki po polskiej, jak i słowackiej stronie.
Na Kasprowym Wierchu możemy odpocząć w restauracji przy wyciągu lub ruszyć dalej. Celem będzie tym razem największe schronisko w Polskich Tatrach – Murowaniec. Z Kasprowego Wierchu warto wybrać drogę nico inną niż bezpośrednie (żółty szlak) zejście – podejście kilkuset metrów na Beskid pozwoli przekroczyć wysokość 2000 m n.p.m. i zejść mało uczęszczanym zielonym szlakiem przez przełęcz Liliowe. Dzięki temu zyskamy możliwość podziwiania Kościelca („polskiego Matterhornu”), urokliwych stawów czy majestatycznej Świnicy.
Śmiało można też przez Karb udać się na szczyt Kościelca (choć z dużymi plecakami jest to trudne zadanie, a sam szczyt wymaga większych umiejętności i większej odporności na ekspozycję), a następnie zejść do Czarnego Stawu Gąsienicowego, skąd już tylko pół godziny dzieli nas od schroniska.
Orla Perć
Przy dobrej pogodzie kolejny dzień można wykorzystać na wymagające, ale dające wiele przyjemności i widoków, wyzwanie w postaci Orlej Perci. Należy przy tym pamiętać, że od Zawratu do Koziego Wierchu ruch jest jednokierunkowy. Dlatego też warto tę przygodę rozpocząć od Świnicy przez Zawrat, Kozi Wierch, Granaty i zakończyć na przełęczy Krzyżne.
Stamtąd żółty szlak zabierze nas Doliną Pańszczyca pod drzwi Schroniska Murowaniec. Należy jednak pamiętać, że trasa jest długa, wymagająca fizycznie, technicznie i psychicznie. W kilku miejscach można zejść w kierunku Doliny Gąsienicowej, jednak trasy nie wolno lekceważyć. Orla Perć to propozycja wyłącznie dla doświadczonych i dobrze przygotowanych.
Przełęcz Zawrat i Dolina Pięciu Stawów
Bez względu na spędzony w tej części Tatr czas, wartym do obrania punktem będzie Przełęcz Zawrat – tu po raz pierwszy przyjdzie nam się posiłkować łańcuchami. Niemniej droga nie jest specjalnie trudna czy niebezpieczna. Za to widoki z przełęczy, w tym na Dolinę Pięciu Stawów, sprawią, że z przyjemnością spędzimy tu dłuższą chwilę, a w przyszłości zapragniemy wrócić.
Stąd też czeka nas już tylko zejście do kolejnego, tym razem najwyżej położonego po polskiej stronie schroniska – w Dolinie Pięciu Stawów Polskich. Mając jeszcze siły i czas, możemy pochodzić po dolinie lub wybrać się na Kozi Wierch.
Morskie Oko
Zbliżając się ku końcowi naszej wyprawy, musimy podjąć decyzję. Aby dostać się do Morskiego Oka, możemy wybrać jeden z dwóch szlaków. Spokojniejszy, ale nie pozbawiony widoków wiedzie przez Świstówkę. Drugi, bardziej wymagający (choć raczej głównie z uwagi na skalne podejście), ale o wspaniałych widokach – to droga przez Szpiglasową Przełęcz.
Sugeruję wybór tej drugiej, choćby z uwagi na większą możliwość odejść i odwiedzenia punktów dodatkowych, takich jak Wrota Chałubińskiego, przejście pod Mnichem czy wejście na Szpiglasowy Wierch. Każda z dróg doprowadzi nas ostatecznie pod Morskie Oko – jedną z najpopularniejszych atrakcji.
Najwyższy szczyt Polski – Rysy
Ruszając znad Morskiego Oka, zrealizujemy ostatni etap naszej wspólnej wyprawy – Rysy. Wejście na największy szczyt naszego kraju od „polskiej strony” to droga trudniejsza niż jej odpowiednik po słowackiej. Nie jest to jednak trasa „tylko na profesjonalistów”. Jej trudność stanowi raczej długość oraz ciągłe podejście, jak również końcowy fragment „łańcuchów”.
Biorąc pod uwagę opisane wcześniej etapy, nie odstaje ona jednak od już pokonanych odcinków, jak np. podejścia na Przełęcz Zawrat. Dlatego przy dobrej pogodzie, wczesnym wyjściu i rozwadze – jest to zdecydowanie cel, który może osiągnąć nawet średnio doświadczony miłośnik gór.
Po tym jak szczęśliwie osiągnęliśmy najwyższy punkt Polski, nasza wyprawa po polskich Tatrach dobiega końca. Powyższa trasa jest do rozplanowania na około tydzień. Oczywiście, osoby bardzo sprawne i wytrzymałe mogą zrealizować wszystko w trzy dni. Co jednak ważne – można śmiało wybrać jedynie fragment drogi, by poznać wyjątkowe piękno Tatr i spróbować swoich sił na górskim szlaku.
Polskie góry, w szczególności Tatry, nie muszą kojarzyć się nam tylko z Krupówkami. Mogą dać namiastkę alpejskich przygód. Prawdziwe piękno gór to uczucia, które towarzyszą człowiekowi, gdy zmęczony, po długim podejściu ściąga plecak i spogląda na otaczający go świat przyrody, czerpiąc radość z własnego sukcesu i często innej perspektywy piękna naszej krajowych atrakcji.